czwartek, 22 stycznia 2015

Odcinek 6(2).: Wolność?

Chłodny wiatr towarzyszący przy wschodzie słońca wcale nie pobudzał blondynki. Najchętniej poszłaby na busa, dając jednocześnie odrobinę prywatności swojej ulubionej parze. Sama marzyła tylko o tym, by spotkać się jak najszybciej z Roxanne. Chciała już stanąć przed jej drzwiami i patrzeć na malujący się uśmiech na jej twarzy. Najpiękniejsze, co kiedykolwiek widziałam. Pomyślała, uśmiechając się pod nosem. Oczy same jej się zamykały na myśl, że przesiedzi jeszcze ponad godzinę w samochodzie podczas jazdy do rodzinnej miejscowości.
 - Zaraz wracam - odezwał się nagle Niall.
Caroline zmarszczyła brwi, przyglądając się pochylającemu się nad szatynką blondynowi. Doskonale wiedziała, że chciał chociażby cmoknąć jej policzek zanim się oddali, ale w ostatniej chwili przypomniał sobie o tym, że nie może tego zrobić i momentalnie wyprostował się jak struna, a w jego błękitnych tęczówkach dziewczyna dostrzegła smutek, który udzielił się także jej. Delikatnie skrzywiona patrzyła jak chłopak oddala się w stronę toalet. Przeniosła wzrok na stojącą obok niej przyjaciółkę, która dokładnie obserwowała ruchy chłopaka. Jak to możliwe, że tyle wytrzymali? Westchnęła, wyobrażając sobie jak ciężkie muszą być dla nich tego typu sytuacje i nagle zdała sobie sprawę, że nie potrafiłaby znieść czegoś podobnego. Być tak blisko ukochanej osoby, a jednocześnie tak daleko niej.
 - Rosie, wszystko w porządku? - zapytała łagodnie.
 - Tak - odparła, odwracając się w stronę blondynki. - W samolocie będziemy tylko my. - Zaśmiała się, chociaż w jej głosie pobrzmiewał smutek. - To trudne, ale można się przyzwyczaić.
 - Oszukujesz sama siebie - szepnęła, kiwając przecząco głową. - Zdaję sobie sprawę z tego, że najchętniej pokazałabyś światu, że jest twój. Chociaż myślę, że nie musisz tego robić, bo on jest tak zadurzony, że nie zwróciłby uwagi na inną dziewczynę nawet, gdyby to była gwiazda porno i paradowała mu przed oczami nago - parsknęła, na co obydwie wybuchły śmiechem.
 - Potrafisz poprawić człowiekowi humor - mówiła przez śmiech Rosalie. - Swoją drogą, nie wiem, czy wiesz, ale musisz przynajmniej tydzień spędzić u Nialla.
 - Czekaj, dlaczego?
 - Każda z dziewczyn przyjeżdża do swojego chłopaka na przynajmniej tydzień w ciągu tych trzech urlopowych - tłumaczyła z uśmiechem. - Więc pomyślałam, że mogłabyś przyjechać z Roxanne, jeśli chcesz oczywiście.
 - To naprawdę świetny pomysł, Rose, ale nie chciałabym zbyt bardzo wchodzić wam na głowę. - Przeczesała włosy dłonią, przygryzając przy tym dolną wargę w zakłopotaniu. Chciała się zgodzić. Nie było tylko pewna, czy oby na pewno nie będą zbyt bardzo przeszkadzały.
 - Caro, daj spokój. To naprawdę nic wielkiego. Nasze mieszkania są na tyle duże, że damy radę gdzieś was zadomowić. Poza tym chciałabym poznać ten twój skarb. - Mrugnęła do blondynki, na co ta się uśmiechnęła.
 - Okay. W takim razie przyjedziemy razem. Myślę, że w ostatnim tygodniu was odwiedzimy.
Szatynka skinęła głową, zapewniając, że będzie odliczała dni do ich przyjazdu, po czym obydwie usiadły na swoich walizkach. Po chwili wrócił blondyn i gdy razem z Rosalie, zostali wywołani na samolot, nadszedł czas na pożegnanie.
 - Pocałuj go - szepnęła Smith, przytulając się do przyjaciółki.
 - Co? - zapytała równie cicho zaskoczona jej słowami.
 - On nie będzie chciał tego zrobić na moich oczach, więc ty to musisz zrobić. Jest tu kilku reporterów, jeśli tego nie zrobisz wzbudzicie podejrzenia.
 - Ale...
 - Musisz udawać, prawda? Nauczyłam się już, że o ciebie nie muszę być zazdrosna, więc nie wahaj się. - Ścisnęła ją mocniej, mówiąc głośno, że będzie tęskniła, po czym puściła blondynkę i skinęła do niej niezauważalnie głową.
Niall z lekkim uśmiechem przytulił się do Caroline, gadając o różnych rzeczach. Wiedział, że jeśli choć na chwilę będzie cicho to będzie mu smutno. Nienawidził pożegnań. Dziewczyna stanęła na palcach wtulając się mocniej w chłopaka, a gdy tylko się od siebie odsunęli położyła dłoń na jego policzku i złączyła ich usta w jedną całość. Pocałunek nie był długi, czy wypełniony emocjami. Po prostu był, nie znacząc przy tym absolutnie nic dla nich obojga.

***

Podróż wydawała się wręcz dłużyć. Jakby wszystko szło na złość nie po jego myśli. Każda kolejna minuta zdawała się trwać wieczność, a zmęczenie nie dawało za wygraną. Powoli zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że nieprzespana noc nie była dobrym pomysłem. Jednak w tym samym czasie pojawiała mu się w głowie roześmiana twarz towarzyszki i wiedział, że było warto. Sam powoli gubił się we wszystkim, co działo się wokół niego. A wszystko zaczęło wariować odkąd powiedział Rosie, co do niej czuje. Tylko, czy przez ten czas jego uczucia się nie zmieniły? Czy nadal z czystym sumieniem potrafiłby powiedzieć, że kocha dziewczynę chłopaka, który jest z nim w zespole? Nie potrafił zaprzeczyć, ale nie potrafił także tego potwierdzić. Prawda była taka, że już sam nie wiedział co i do kogo czuje, a cała noc spędzona z Perrie sprawiła, że miał jeszcze większy mętlik w głowie.
Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, gdy w końcu zaparkował przy piętrowym domku jednorodzinnym. Wysiadł z auta i wziął z tyłu swoją walizkę, po czym ruszył w stronę mieszkania.
 - Zayn! - Dziewczęcy pisk, sprawił, że brunet oderwał wzrok od ścieżki tylko po to, by spojrzeć na biegnącą się w jego stronę siostrę. Z szerokim uśmiechem rzuciła mu się na szyję, na co chłopak się zaśmiał. - Tak bardzo się za tobą stęskniłam! - mówiła, przytulając się jeszcze mocniej.
 - Waliyha! Dusisz mnie. - Nadal się śmiał, gładząc jej plecy. - Też strasznie tęskniłem - dodał, gdy dziewczyna go puściła. Na ich twarzach nadal widniał szeroki uśmiech, który był wręcz identyczny, tak samo jak odcień ich tęczówek. Byli tak bardzo do siebie podobni. - Wyrosłaś - szepnął, biorąc między palce długi, czarny kosmyk jej włosów.
 - Um, dzięki? Chyba. - Wyraz jej twarzy się nie zmieniał, gdy ciągnęła starszego brata za ramię w głąb budynku, opowiadając po drodze mnóstwo historii, które go ominęły.

***

Blondynka powoli przechadzała się ulicami Londynu. Była niewyspana i zirytowana wczesną rozmową ze swoim "chłopakiem". Gdyby tylko mogła wycofać się z umowy bez wahania by to zrobiła. Miała dość Harry'ego. Jego wiecznego spóźniania się, zapominania o wszystkim i niedojrzałości, jaką okazywał za każdym razem nie podchodząc do ich sprawy poważnie. Związki są trudne, ale udawane związki są o wiele gorsze.
Westchnęła, wchodząc do pobliskiej kawiarni. Nie pragnęła wiele. Chciała tylko dogadać się ze swoim partnerem tak, żeby wszystko szło im łatwiej, ale on nie wykazywał takiej chęci. Chwilami myślała, że może nawet robi to specjalnie? Tylko jaki ma w tym cel?
- Przepraszam - usłyszała za sobą, przez co odwróciła się i zdjęła okulary przeciwsłoneczne, patrząc na niewysoką brunetkę przed sobą. - Mogłabym prosić o autograf i zdjęcie? - zapytała nieśmiało, na co Swift odpowiedziała jej uśmiechem.
- Jasne, kochanie - powiedziała cicho, biorąc od niej zeszyt i wpisując się, po czym przytuliła ją i uśmiechnęła się do zdjęcia.
Nastolatka podziękowała, po czym wróciła do starszego mężczyzny, który prawdopodobnie był jej tatą i dwóch starszych kobiet i razem ruszyli w swoją stronę. Taylor uśmiechnęła się pod nosem. Pamiętała jak sama wychodziła tak z rodziną. Teraz widywała ich naprawdę rzadko i męczyło ją to. Tym bardziej, że za każdym razem pytali ją o to, czy kogoś w końcu znalazła. Bywali męczący i nie rozumieli show biznesu, to był fakt. Jednak blondynka mimo wszystko ich kochała i nie podobało jej się to, że jedyny tydzień wolnego w najbliższym czasie będzie musiała spędzić ze swoim "chłopakiem", który nawet nie wysila się, żeby pokazać, że choć trochę zależy mu na ich sprawie. W przeciwieństwie do niej. Miała ochotę zniknąć z całego świata. Była zmęczona całą obojętnością, która ją otaczała.

***

 - Hej, dodzwoniłeś się właśnie do Danielle Peazer. Niestety nie mogę teraz odebrać, ale jeśli to coś ważnego po prostu zostaw wiadomość, a skontaktuję się z tobą w wolnej chwili.
Głos dziewczyny rozbrzmiewający w słuchawce wydawał się tak odległy jak nigdy dotąd. W tej chwili szatyn miał gdzieś wszystko, co się działo i co było przed nim. Wiedział, że jedyne, co się liczy to, to by mieć ją tuż obok siebie, bo bez niej nic nie miało znaczenia. W końcu dopuścił do siebie wszystko, co było wokół i każdy bodziec ze świata docierał do niego z taką siłą, że Liam miał wrażenie, iż eksploduje przez własne uczucia. Dotarło do niego, że został zupełnie sam. Czuł pustkę, żal, złość i... tęsknotę. Oparł czoło o kierownicę, a z jego gardła wydobył się głośny szloch. Wziął głęboki oddech, prostując się, po czym przeczesał włosy dłonią i ponownie wybrał odpowiedni numer.
 - Dani... Hej, um, tu Liam i ja... tak cholernie cię za wszystko przepraszam - zaczął po usłyszeniu poczty głosowej. - Wiem, że zachowywałem się jak dupek, teraz to wiem. Nie zdawałem sobie sprawy z tego jak bardzo cię potrzebuję. Przepraszam, że cię nie doceniłem, że źle cię traktowałem. Naprawdę mi przykro. Stoję na tym głupim poboczu już drugą godzinę i próbuję się do ciebie dodzwonić. Proszę, po prostu się do mnie odezwij. Nie potrafię żyć bez ciebie. Chciałbym tak jak kiedyś sprawić, że na twojej twarzy pojawi się ten najpiękniejszy uśmiech. Tak bardzo mi ciebie brakuje, skarbie. Oddzwoń, błagam, nie mogę cię stracić. Wybacz mi i pamiętaj, że mimo wszystko bardzo cię kocham.
Rozłączył się, rzucając telefon na siedzenie obok, po czym ponownie oparł się o chłodną skórę na kierownicy i najnormalniej w świecie zaczął płakać. Nie użalał się nad sobą. Po prostu analizował wszystkie ważniejsze sytuacje, które miały miejsce w ostatnim czasie i zdał sobie sprawę z tego, że show biznes go zniszczył, ale najgorsze było to, że wiedział, iż nie poradzi sobie z tym wszystkim sam, a przy tym nie miał nikogo, kto mógłby mu pomóc.

***

Czarny samochód przemierzał spokojnie wyznaczoną trasę. Piosenki w radiu grały tak głośno, że chłopak nie mógł usłyszeć własnych myśli i to naprawdę go cieszyło. Nie spał długo w nocy i wciąż nie mógł pozbyć się dziwnego uczucia, które towarzyszyło mu od ponad dwudziestu czterech godzin. Przeczuwał, że stanie się coś złego. Ściszył nieco wiadomości, które się rozpoczęły, kiedy usłyszał dźwięk swojego telefonu. Sięgnął szybko po urządzenie i nie patrząc na ekran, odebrał połączenie.
- Słucham? - Bardziej zapytał, niż stwierdził, nie mając pewności, kogo powinien spodziewać się po drugiej stronie.
- Harry? Skarbie, wszystko w porządku? - usłyszał po drugiej stronie, a na jego ustach od razu pojawił się mały uśmiech. Tęsknił za tą delikatnością w jej głosie.
- Tak, mamo. Wszystko dobrze. Czemu pytasz?
- Miałeś być u nas prawie godzinę temu, więc postanowiłam upewnić się, że nic się nie stało - odpowiedziała kobieta z wyraźną ulgą.
- Um, racja, miałem. Wyjechałem trochę później, niż chciałem - wyjaśnił.
- Och, rozumiem. Ale jesteś już w drodze, prawda?
- Tak, właściwie powinienem być za jakieś trzydzieści minut i... - Urwał, kiedy wszystko w aucie ucichło. Silnik wydał z siebie straszny warkot, po czym samochód stanął. - Zaczekaj chwilę, mamo - powiedział, odkładając telefon na siedzenie obok, nie rozłączając połączenia.
Zmarszczył brwi, próbując na nowo ruszyć, jednak jedyne, co dostał to przerażające dźwięki, po czym spod maski zaczął wydobywać się dym. Jęknął przeciągle, odpinając pas i wychodząc z auta. Otworzył maskę i odskoczył, kiedy śmierdzący dym wyleciał prosto na jego twarz.
 - Kurwa! - wrzasnął, przeczesując włosy dłonią. Zerknął na całą maszynerię i zacisnął mocno powieki, odczuwając frustracje. - Naciągacze. Kup ten droższy model, na pewno będzie lepiej się sprawował - przedrzeźniał mężczyznę z salonu Volkswagena, w którym gościł się zaledwie miesiąc temu.Zrezygnowany podszedł z powrotem do drzwi kierowcy i sięgnął przez okno po swój telefon.
- Mamo? Możliwe, że jednak będę trochę później. Małe problemy na drodze - wyjaśnił jak najspokojniej potrafił, przeczesując swoje bujne włosy dłonią.
- Jak to? Co się stało?
- Coś z silnikiem. Muszę zadzwonić po pomoc. Kończę, będę najszybciej jak tylko się da. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia, synku. Bądź ostrożny.
Harry przewrócił oczami, rozłączając się. Nadopiekuńczość jego rodzicielki potrafiła być niesamowicie krępująca. Przeszukał listę swoich kontaktów i wybrał numer pomocy drogowej. Kobieta po drugiej stronie zapewniła go, że wyśle jednostkę, by go odholowali w ciągu najbliższych dwudziestu minut, po czym rozłączyła się. Chłopak westchnął, zamykając maskę, a następnie wrócił do auta i rozsiadł się w fotelu, czekając na pomoc.
Jednak godzinę później wciąż był w tym samym miejscu, a jego nerwy powoli się kończyły.

***

- Może jesteście głodni? - zapytała kolejny raz Jay, wywołując uśmiech na twarzy swoich gości. Po raz kolejny grzecznie odmówili, na co kobieta pokręciła głową, upijając łyk swojej kawy.
- Właściwie to... chcielibyśmy wam coś powiedzieć - powiedział niepewnie szatyn, zerkając na siedzącą obok siebie dziewczynę. Splótł razem ich palce, za co otrzymał pełen wsparcia uśmiech od brunetki.
- Czy to coś, co może przyprawić twoją matkę o zawał, Louis? - Dan zmrużył oczy, patrząc niepewnie na swojego pasierba. Ostatnim razem, kiedy zaczął od tych słów biedna Jay przez pół godziny dochodziła do siebie. Zdecydowanie jej jedyny syn miał wyjątkowy dar.
- Miejmy nadzieję, że nie zareaguje, aż tak drastycznie - odparł, przewracając oczami, po czym zerkał raz na swoją rodzicielkę, raz na ojczyma. - Będziemy mieli dziecko.
Wstrzymał oddech, kiedy jego słowa zawisły w powietrzu. Eleanor ścisnęła mocniej jego dłoń, czując, że rytm jej serca znacznie przyśpieszył. Oczy dwójki starszych osób szerzej się otworzyły, kiedy zerkali raz na nią, raz na niego. Cisza powoli robiła się krępująca i ani Louis, ani El nie mieli pojęcia, czego mają się spodziewać. Jednak wszystko stało się jasne, kiedy cichy głos Jay rozległ się po salonie.
- Chyba mi słabo.





KTO WRÓCIŁ? NO JA.
KTO BARDZO PRZEPRASZA? ZNOWU JA.
KTO PRZYSIĘGA NA WŁASNE MARNE ŻYCIE, ŻE DODA ROZDZIAŁ W LUTYM?
ZDECYDOWANIE JA.

Mam nadzieję, że ktokolwiek jeszcze tutaj czekał.
Nikt nie stracił we mnie wiary i nie uciekł stąd z piskiem na ustach.
I... że ktoś dotrwa ze mną do końca tego opka.
Dziękuję wszystkim, którzy jeszcze tu są.
Jesteście najlepsi.

7 komentarzy:

  1. Kto czekał na Behind The Scene ? ja :D
    Kto męczył autorkę na asku ?ja :D
    Kto cieszy się,że wróciła ? Jaaaa XD
    I strasznie podoba mi się ten rozdział, jestem szczęśliwa i wg chcęę jeeeszcze :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kto zgadza się z komentarzem powyżej? Ja!
    Omg, nawet nie wiesz, jak bardzo cieszę się, że wróciłaś! Zapewne nie tylko ja, ale ok.
    Nie mogłam się doczekać nowego rozdziału, moim nałogiem stało się wchodzenie na stronę bloga codziennie, by sprawdzić, czy informacje na Bloggerze, aby na pewno mnie nie oszukują.
    Btw, te rozdział jest taki awisjixfj że nie mogę
    Pewnie znów nie będę mogła się doczekać następnego, i cóż.
    Omg, szybko, następny, jak najszybciej! Proszę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. A na następny znowu mamy czekać prawie rok, tak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. " KTO PRZYSIĘGA NA WŁASNE MARNE ŻYCIE, ŻE DODA ROZDZIAŁ W LUTYM?
      ZDECYDOWANIE JA."
      lol czytać nie umiesz?


      a rozdział cudowny.
      tylko martwie się o Harrego.
      i shippuje Rialla <3
      no i Zerrie oczywiście
      weny!
      P.

      Usuń
  4. Tak bardzo tęskniłam <3 cudowny rozdział :D ZERRIE <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu, kocham! Nareszcie się doczekałam! <3 <3 <3 :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Mial byc rozdział 20 i nie ma :(

    OdpowiedzUsuń

komentarz = motywacja. ;3
z góry dziękuję. *,*