poniedziałek, 6 stycznia 2014

Odcinek 2(2).: On musi żyć!

   Wszystko już dawno wymknęło się spod kontroli. Ciemne uliczki wcale jej nie przerażały, wręcz przeciwnie. Coś, co zawsze wzbudzało w niej strach teraz przypominało o tym, że może żyć w spokoju. Tylko czy tego właśnie pragnęła? Przez trzy lata rozgłosu... teraz miała spokój. Zawsze narzekała na to, co działo się dookoła. Teraz wiedziała, że nie powinna. Westchnęła głośno, zdając sobie sprawę z tego, że cisza panująca na ulicach jeszcze bardziej ją przytłacza. Przebrnęła przez kolejną ciemną uliczkę, ignorując komentarze kilku mężczyzn, którzy w niej stali. Nie bała się ich, teraz nie bała się niczego. Miała jedynie ochotę rozpłakać się niczym małe dziecko. Wszystko wokół ją dołowało. Czy tak będzie już zawsze? Jej rozmyślanie przerwał dźwięk telefonu. Spojrzała na wyświetlacz i jej kąciki ust uniosły się lekko ku górze, gdy zauważyła na ekranie zdjęcie uśmiechniętej blondynki.
 - Hej, Pezz – odezwała się, odbierając połączenie.
 - No cześć, Dani – usłyszała cichy głos dziewczyny. – Jak się trzymasz?
 - Szczerze? Jest strasznie.
 - Jesteś pewna, że to samotności teraz potrzebujesz?
 - Nie. Jedyne czego potrzebuję, to Liam.
 - Czemu z nim nie porozmawiasz?
 - To nie jest takie łatwe, Perrie – westchnęła, siadając na jednej z ławek.
 - Co w tym takiego trudnego?
 - On się zmienił. Nie chcę tego Liama, który jest teraz. Chcę tego, który był kiedyś. Nie potrafię być z tak nieczułym dupkiem, którym teraz się stał – mówiła drżącym głosem, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
 - Och... Rozumiem – głos blondynki był nieco głośniejszy od szeptu.
 - Oglądałam wywiad, Pezz – odezwała się, zmieniając temat.
 - Boże. Nic nie mów. Zawaliłam na całej linii. Ja... po prostu nie potrafię kłamać. Nie umiem wyuczyć się na pamięć całej kwestii, którą mi podają.
 - Może nie musisz do końca kłamać? Spróbuj bliżej poznać Zayna. To naprawdę fajny chłopak.
 - Wiem, Dani. Tyle, że on jest cholernie zamkniętym w sobie człowiekiem – westchnęła.

***

   Cichy skrzyp drzwi rozległ się po mieszkaniu, gdy Styles wychodził ze swojego pokoju. Ziewnął głośno, drapiąc się po karku i zaczął schodzić po schodach jedynie w nisko opuszczonych dresach, spod których wystawała gumka czarnych bokserek Calvina Kleina. Przeciągnął się, przemierzając korytarz. Chwilę później stał w kuchni, wstawiając wodę i przygotowując kubek kawy, która miała go obudzić. Usiadł na krześle barowym i oparł głowę na ręce, wpatrując się w czajnik. Niestety senność zwyciężyła i jego oczy powoli zaczęły się zamykać.
 - Harry! – dziewczęcy głos rozległ się po kuchni.
 - Nie śpię! – wrzasnął, delikatnie podskakując, przez co zsunął się z krzesła.
Głośny śmiech blondynki rozległ się po pomieszczeniu równo ze zderzeniem Loczka z podłogą kuchenną. Chłopak szybko podniósł się i zmierzył dziewczynę piorunującym spojrzeniem. I możecie mi wierzyć, jeżeli wzrok mógłby zabijać to ona już by nie żyła.
 - Co ty tu robisz, Tay – zapytał, gdy blondynka przestała się śmiać.
 - Hm... niech zgadnę – udała, że się zastanawia. – Stoję, oddycham...
 - Konkret – mruknął, wywracając oczami.
 - Miałeś być u mnie pół godziny temu. Wkurzam się, gdy się spóźniasz, ale takie coś to już przesada, Harry. Jeżeli będziesz się tak zachowywał to jeszcze bardziej przedłużą nam tą umowę, a ja nie chcę spędzać z tobą, więc czasu niż te pieprzone dwa miesiące, które jestem pewna, że i tak doprowadzą mnie do szału.
 - Dziś miałem być u ciebie? Przepraszam! Całkowicie zapomniałem.
 - Daruj sobie – przewróciła oczami.
 - Już się ubiorę i wyj...
 - Nie.
 - Co?
 - Nie chcę już dzisiaj nigdzie z tobą iść. Jutro również nie. Zadzwonię do ciebie i omówimy kolor krawata.
 - Po co?
 - Ponieważ pojutrze jest gala? – odparła pytająco, na co chłopak lekko się skrzywił. – Nie wierzę, że nawet o czymś takim zapominasz. Z resztą nieważne. Weź się w garść, wychodzę – powiedziała ze stoickim spokojem, po czym chłopak usłyszał jedynie głośny trzask drzwi.
 - Tak, cześć, Taylor. Miło, że wpadłaś – wymruczał pod nosem, zalewając gotującą się wodą swoją kawę.

***

 - Proszę pani, już jesteśmy – oznajmił kierowca taksówki, uśmiechając się w lusterku.
Brunetka wręczyła mu odpowiednią należność, po czym wysiadła z auta. Spojrzała ze strachem na niewielki budynek przed nią. Nie spodziewała się, że zostanie tak szybko zapisana na zabieg, a jednak... pieniądze potrafią wszystko. Westchnęła głośno, naciągając kaptur na głowę jeszcze mocniej niż dotychczas i udała się do drzwi wejściowych. Oznajmiła siedzącej za masywnym biurkiem asystentce lekarza, że już jest, po czym zajęła miejsce na jednym z plastikowych krzeseł w poczekalni. Spojrzała na dość duży zegar wiszący na ścianie. Dokładnie za pięć minut powinna zostać przyjęta. Po jej policzku spłynęła pierwsza łza. Nie robiła tego, co podpowiadało jej serce, bo gdyby słuchała jego to pewnie nadal ukrywałaby się w hotelowym pokoju. Robiła to, co podpowiedział jej rozum. Nie miała szans przetrwać samotnie z dzieckiem, a nie mogła liczyć na pomoc rodziny, ponieważ oni nie mieli zbyt dużo pieniędzy, a utrzymanie takiego malucha trzeba również przeliczać na koszty, które trzeba w niego włożyć. Westchnęła głośno, przypominając sobie, że miałaby Tommy'ego. Tylko, że on przecież nie mógł jej utrzymywać. To byłoby nie w porządku.
 - Zapraszam, panno Calder – usłyszała przyjemny głos i zauważyła, stojącego w progu gabinetu starszego mężczyznę.
Skinęła głową, biorąc głęboki oddech, po czym wstała z miejsca. Dała krok w stronę gabinetu i na nowo się zatrzymała. Czy to oby na pewno taki dobry pomysł? Nagle rozbudziły się obawy, a w głowie przewijały jej się wspomnienia różnych filmów, na których widziała szczęśliwe matki. Ale one nie były samotne. Szepnęła podświadomość. Brunetka otarła łzy ze swoich policzków i ruszyły w stronę gabinetu. Ostatni krok dzielił ją od wejścia do środka. Westchnęła z zamkniętymi oczami, przełamując się i jedną nogą stanęła w sali.
 - Eleanor! Nie! – usłyszała krzyk i zaskoczona odwróciła twarz w jego stronę.
 - Lou? O mój boże, Lou! Co ty tu robisz?! – wrzasnęła zaskoczona wpatrując się w chłopaka.
 - Zaczekaj – wydyszał, opierając ręce na kolanach i głośno oddychając. – Boże. Jeszcze nigdy w życiu tyle nie przebiegłem!
 - Lou!
 - Szukałem cię – wyszeptał, patrząc w zapłakane oczy brunetki.
 - Panno Calder, musimy zaczynać zabieg – wtrącił lekarz, stojąc niedaleko dziewczyny.
 - Przepraszamy, ale ona nie przystępuje do żadnego zabiegu – oznajmił twardo szatyn, mocno przytulając do siebie Eleanor. – Kocham cię, El... tak strasznie cię kocham.
 - Naprawdę? – odsunęła się od niego i spojrzała pełnymi łez oczami w jego szaroniebieskie tęczówki.
 - Tak. Inaczej nie przyleciałbym tu, nie szukałbym cię przez tyle czasu i...
 - Też cię kocham, Lou – przerwała mu, po czym złączyła ich usta w delikatnym pocałunku.

***
   Szatynka stanęła przy łóżku i chwyciła dłoń chłopaka. Była.. chłodniejsza, co wzbudziło w niej pewne obawy. Przysunęła swoje krzesło i usiadła tuż obok łóżka, a chwilę później usłyszała, że blondynka zajęła miejsce tuż obok niej.
 - Obudzi się, Rose – szepnęła, gładząc delikatnie plecy dziewczyny.
 - Naprawdę tak sądzisz?
 - No pewnie. Jest silny i jeżeli chodzi o ciebie, to będzie walczył do samego końca. Jestem tego pewna – mówiła, a w oczach szatynki zbierały się łzy.
 - Przepraszam, za wszystko, Caro – szepnęła. – Źle cię oceniałam. Nie powinnam i...
Nagle wszystko było jakby w zwolnionym tempie, mimo iż naprawdę działo się to niesamowicie szybko. Głośny pisk aparatury rozległ się po pomieszczeniu. Do sali zaczęły wbiegać pielęgniarki, a tuż za nimi lekarze. Caroline patrzyła na wszystko w niemałym zdziwieniu. Zauważyła, jak jacyś mężczyźni próbują odsunąć szamotającą się szatynkę, jednak ta krzyczała, żeby zajęli się chłopakiem. Blondynka szybko chwyciła jej dłoń i pociągnęła do siebie. Rosalie była blada, a po jej policzkach spływały łzy. Pisk nie ustawał. Ciągłe krzyki ludzi, znajdujących się w pomieszczeni nie pomagały w uspokojeniu się. Wydawałoby się, że w sali nagle zaczyna brakować powietrza. Starsza pielęgniarka wypchnęła obie dziewczyny za drzwi, nie zważając na ich protesty.
- Tracimy go! – rozległ się krzyk jakiegoś lekarza, gdy obie były już na korytarzu.
Szatynka upadła na kolana chowając twarz w dłoniach... To nie może się tak skończyć! Nie może... prawda? Poczuła jak ktoś ją przytula i doskonale wiedziała, że była do blondynka. Chwilę później obydwie siedziały pod ścianą. Caroline oparta o nią plecami, tuliła do siebie dławiącą się płaczem szatynkę... sama też płakała. Rosalie była roztrzęsiona i nie zapowiadało się na to, by się uspokoiła.
   Poczuła lekkie potrząsanie i szybko otworzyła oczy, jednak przez jasne światło zamknęła je z powrotem.  Zamrugała kilkakrotnie, by odzyskać ostrość i otworzyła ponownie oczy w tym samym momencie, w którym lekarz opuszczał salę jej chłopaka. Szybko zerwała się z miejsca podbiegając do mężczyzny.
 - Panie Thomson, co z nim? – zapytała, czując na policzkach kolejne łzy, a na plecach poczuła dłoń blondynki.
Lekarz nie odpowiedział od razu. Spojrzał smutnym wzrokiem na szatynkę, pod którą wręcz ugięły się kolana. Strach sparaliżował całe jej ciało. Wpatrywała się w starszego mężczyznę oczekując najgorszego.
 - Przykro mi, panno Smith. Pan Niall Horan... zmarł.
Jej łzy wydawały się nagle, wręcz wypalać skórę na jej policzkach. Poczuła ostry ból gardła... głośny pisk szatynki roznosił się korytarzami starego szpitala, wdzierając się w nawet najmniejszy jego zakamarek. Tak, jakby dzieliła się swoim bólem... jakby chciała by każdemu rozerwano serce tak, jak przed chwilą zrobiono to jej.
___________________________________
Czeeeść! Jestem.... Jak bardzo mnie nienawidzicie? xd
I wiem, że krótki. Następny będzie o wiele dłuższy.
Kolejny? Tylko 7 dni kochani! <3

Edit: Kolejny rozdział będzie dodany w poniedziałek ze względu na mój wyjazd.

14 komentarzy:

  1. dlaczego go zabiłaś?????

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale jak to zmarł?! Niemożliwe! To pewnie jakaś pomyłka... Prawda?
    Tak długo wyczekiwany rozdział... Oczywiście cudowny (jak zawsze), ale takie smutne zakończenie... Dalej w to nie wierzę...

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiedz do cholery że on żyje! No powiedz ! Proszę ... Zrób to ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba właśnie przyprawiłaś mnie o zawał tym zakończeniem. I jak tu wytrzymać kolejny tydzień, gdy tak bardzo chcesz się dowiedzieć, co będzie dalej? W każdym razie rozdział był cudowny, choć nie ukrywam, że brakowało mi jego długości :) Chciałabym się wysilić na jakiś dłuższy komentarz, ale jestem już totalnie padnięta i daty z historii oraz składniki pokarmowe z biologii tańczą mi przed oczami. Przepraszam i czekam na nn Camile xx

    OdpowiedzUsuń
  5. GDZIE JEST FRAGMENT ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za opóźnienia. Cały weekend byłam na wyjeździe, więc nie miałam kiedy go nawet napisać. Już się pojawił. Rozdział również niedługo będzie. :) x

      Usuń
  6. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie !

    Nie no miałam na Ciebie się powściekać, ale nawet nie jestem wstanie. Po prostu jest w szoku wpatruje się w monitor jak jakaś idiotka. Chyba to dlatego, że wyobraziłam to sobie wszystko bardzo realnie i sama wiesz jaki to był ogromny cios gdyby któremuś z nich coś by się stało. To by było okropne i wolę sobie tego nie wyobrażać, ale za późno. Bo wyobraziłam sobie sytuacje jak Niall, kochany Niallerek, mały Horanek umarł...
    Boże pewnie weźmiesz mnie za jakąś psychiczną !
    Ale ja jestem bardzo uczuciowa i to dlatego :)
    Jejku powiedz, że on żyje ! Co będzie z One Direction ? Z moimi kochanymi puzzelkami (pewna dziewczyna napisała tak w opowiadaniu) to są puzzelki dokładnie pięć. Co się stanie jak zabraknie jednego ? Układanka będzie do wyrzucenia. Tak nie może być. Piąty puzzel musi żyć, musi zająć swoje miejsce w tym obrazku, w tej układance.
    Czekam na kolejny, życzę dużo weny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Pojawi się dzisiaj nowy? Bo nie wiem, czy iść spać, czy czekać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idź spać, sweetie. Rozdział będzie jutro. :) x

      Usuń
  8. Świetny rozdział :*
    czekam na następny :3

    a jeśli masz czas to zapraszam do siebie :)
    http://miss-you-baby.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Dorwę Cię i normalnie łeb ukręcę -.- Przeczytałam wszystkie rozdziały, ale przy tym to się na serio popłakałam :cc Jak mogłaś uśmiercić Niall'a no jak? Co on Ci ten biedaczek zrobił no :cc Jesteś bez serca xd Czekam na kolejny rozdział i jak mi znów kogoś uśmiercisz to cię znajdę i uduszę :D
    http://i-hate-world-i-hate-him.blogspot.com/
    http://jessica-fanfiction.blogspot.com/
    http://tragediasprzedlatpowraca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy nowy rozdział? ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie go piszę. :)
      Tyle, że nie jest łatwo pisać i spamować na TT jednocześnie. :D x

      Usuń

komentarz = motywacja. ;3
z góry dziękuję. *,*