- Zabierz mnie do domu, proszę – szepnęła przez łzy Eleanor.
Danielle nie pytając o nic więcej po prostu ruszyła w stronę mieszkania przyjaciółki.
***
Wszyscy byli poruszeni. Chcieli wykorzystać dzień wolnego jak najlepiej się dało, jednak nie wszystko szło zgodnie z planem. Kompletnie nikt nie był w stanie znieść ciągłych krzyków Louisa i Harry'ego. Mimo tego, że obydwaj byli zamknięci w pokoju na piętrze, to pozostali mieszkańcy owej willi mieli wrażenie, że teraz słyszy ich cały Londyn.
- Chodźmy do mnie – szepnęła Rose, spoglądając na blondyna.
- Myślę, że to dobry pomysł – odparł z uśmiechem chłopak.
Obydwoje ruszyli w stronę drzwi, po czym założyli kurtki oraz buty i opuścili mieszkanie. Jednak czy to oby na pewno było dobrym pomysłem?
Zayn również nie potrafił wytrzymać krzyku, który roznosił się echem po wszystkich pomieszczeniach. Westchnął głośno i wziął z szafki nocnej swój telefon. Zamierzał dzisiejszy dzień spędzić w domu, by odpocząć od wszystkiego, ale w tych warunkach, nie było to dobrym pomysłem. Malik wybrał odpowiedni numer i zaczął dzwonić.
- Halo? – usłyszał cichy głos, po drugiej stronie.
- Cześć – odezwał się, po chwili. – Masz może ochotę na kawę? – dodał, uśmiechając się pod nosem.
- Ale masz wyczucie – usłyszał melodyjny śmiech. – Właśnie wychodziłam do Starbucksa. Idziesz ze mną?
- Pewnie! Więc za ile tam będziesz?
- Około dziesięć minut.
- Będę czekał przed wejściem. Do zobaczenia, Pezz.
- Do zobaczenia, Zayn – ponownie usłyszał cichutki śmiech, po którym nastąpił dźwięk przerwanego połączenia.
Uśmiechnął się sam do siebie, po czym szybko się przebrał i wyszedł z domu, ruszając w wyznaczone miejsce.
Liam niestety nie miał innego wyjścia jak siedzieć i cierpliwie czekać na swoją ukochaną, która niestety miała dość ważną sprawę. Chłopak nie ukrywał swojego zdenerwowania. Miał spędzić cały dzień tylko i wyłącznie w jej towarzystwie, ale wystarczył jeden telefon i całe plany diabli wzięli. Jednak najważniejszą rzeczą, której chciał się dowiedzieć, było kto zadzwonił? Nie wiedział. Widział jedynie zaniepokojoną Danielle, która wybiegała z domu, krzycząc po drodze, że musi coś załatwić.
***
- Naprawdę?! El, to świetna wiadomość! Tommy na pewno się ucieszy, gwarantuje ci to! – piszczała podekscytowana dziewczyna.
- Dani – szepnęła zapłakana brunetka. – Tylko, że...
- Na pewno! Serio, nie masz się czym przejmować!
- Nie, ja...
- Po prostu mu to powiedz i...
- To nie jest jego dziecko! – wrzasnęła przez łzy Eleanor.
Danielle natychmiast stanęła jak wryta i wpatrywała się z niepokojem w przyjaciółkę. Próbowała dokładnie uświadomić sobie, co przed chwilą usłyszała. Była w szoku. Opadła na fotel, który stał tuż za nią i wbiła wzrok w czarny dywan. Nic do niej nie docierało.
Eleanor cierpliwie czekała, aż Peazer wszystko przemyśli. Jednak uciążliwa cisza przerywana tylko cichym szlochem nie była teraz najlepszym wyjściem.
- Clar, ale to nie tym się martwię – szepnęła w końcu Calder.
- To jest dzie...
- Tak – przerwała jej, wiedząc czyje imię miała właśnie wypowiedzieć. – Jednak mam większy problem niż ciąża.
Na dźwięk ostatnich słów, Danielle wstała i usiadła tuż obok przyjaciółki, mocno ją do siebie przytulając. Delikatnie gładziła jej plecy, by brunetka się uspokoiła, jednak nic nie pomagało.
- Który tydzień?
- Czwarty.
- Większy problem niż ciąża z nim? Może taki być? – zapytała niepewnie Dani.
- Bo widzisz ja...
Przerwała, po czym szybko podniosła się z łóżka i pobiegła do łazienki. Peazer szybko ruszyła za dziewczyną, jednak widok wymiotującej przy toalecie przyjaciółki nie był najpiękniejszym widokiem. Mimo to podeszła bliżej i odgarnęła ciemne włosy dziewczyny.
- Nie za wcześnie? – zdziwiła się.
- To nie z powodu ciąży – odparła cicho brunetka.
- Jak to nie?
- Zaraz ci wszystko wytłumaczę – powiedziała Eleanor, wstając z ziemi, po czym podeszła do zlewu i przepłukała sobie usta wodą.
- Teraz się tłumacz – odezwała się Danielle, gdy obie z powrotem siedziały w pokoju.
- Jestem chora – mówiła, spoglądając na przerażoną przyjaciółkę. – Mam listeriozę.
- Nigdy w życiu o tym nie słyszałam – szepnęła, marszcząc brwi.
- To rzadka choroba, która niestety może wpłynąć na rozwój ciąży. Dziewięć na dziesięć kobiet w ciąży, które na nią zachorowały, poroniły.
- Ej, ale to, że ich to spotkało nie znaczy, że ciebie czeka to samo – powiedziała pewnie. – Wiem! Zorganizujmy babski wieczór! Muszę cię jakoś odciągnąć od tego wszystkiego.
- Serio?! Ja jestem chora! Nie wiem czy cokolwiek pozwoli mi o tym zapomnieć, czy kiedykolwiek...
- Jak to chora?
Ściszony męski głos rozległ się po całym pomieszczeniu. Obie momentalnie zwróciły się w stronę drzwi, gdzie stał zmieszany szatyn, zerkający raz na jedną, a raz na drugą dziewczynę, oczekując od którejkolwiek odpowiedzi. Jednak w pokoju zapanowała uciążliwa cisza.
- Tommy to... Um... Ja nie... Znaczy...
- To ja może lepiej zostawię was samych – odezwała się Danielle, przerywając jąkanie się przyjaciółki, po czym spojrzała na nią łagodnie. – Przyjadę po ciebie wieczorem. Lepiej z nim pogadaj – dodała szeptem.
Posłała jeszcze przyjacielski uśmiech w stronę chłopaka, po czym wyminęła go i ruszyła do drzwi. Zanim wyszła, krzyknęła jeszcze krótkie "do zobaczenie później", zostawiając parę przyjaciół w samotności.
- Co ci jest, El? – zapytał łagodnie, wpatrując się w dziewczynę.
- Listerioza.
- Przecież to da się wyleczyć, nie masz się czym przejmować.
- Nie rozumiesz.
- Więc pomóż mi zrozumieć.
- Zrobię herbaty i... porozmawiamy – odparła cicho, wymijając chłopaka, który od razu podążył za nią.
- Nie możesz mi po prostu powiedzieć?
- Daj mi chwilę. Muszę się do tego psychicznie przygotować.
- Niech ci będzie – westchnął. – Czekam w salonie.
Brunetka ruszyła prosto do kuchni, po czym wstawiła wodę i oparła się o blat. Jej myśli były całkowicie pochłonięte tym, co miało się za chwilę wydarzyć. Jak powiedzieć mu, że nie jest ojcem?
***
Mulat stał pod budynkiem, rozdając autografy fankom, które zebrały się dookoła niego. Mimo, że rozmawiał z nimi i robił sobie zdjęcia z każdą po kolei to cały czas rozglądał się dookoła, czekając aż blondynka wreszcie się pojawi. No i w końcu ją zobaczył. Czarne martensy, do których wsunięte były nogawki białych dżinsów idealnie do niej pasowały. Zayn uważnie przyglądał się dziewczynie, aż zauważył interesujący element. Kurtka moro, którą Edwards miała na sobie, spowodowała, że na twarzy chłopaka pojawił się ogromny uśmiech, bowiem jego kurtka była o tym samym motywie. Szybko przeprosił fanki i wyszedł naprzeciw blondynce, całując ją na przywitanie w policzek.
- Spóźniłaś się – odezwał się, wydymając dolną wargę.
- Oj, przepraszam. Jednak widzę, że ci się nie nudziło – zaśmiała się, spoglądając na grono fanek, które robiły im zdjęcia.
- No nie mogę narzekać – odparł, po czym również się zaśmiał.
Następnie splótł ich ręce razem i pociągnął dziewczynę w stronę wejścia do kawiarni.
***
Dźwięk dzwonka rozległ się po całym pokoju, na co para cicho jęknęła. Nikomu nie chciało się wstać, ale niestety osoba stojąca za drzwiami nie zamierzała odpuścić. Blondyn mamrocząc coś pod nosem wstał i ruszył w stronę przedpokoju, by otworzyć drzwi.
- Niall? – zapytała zdziwiona dziewczyna, wpatrując się w chłopaka.
- Um, Dani? Co ty tu robisz?
- Mogłabym zapytać cię o to samo.
- No wiesz – udawała, że się zastanawia. – Chwilowo marznę.
- Och, przepraszam. Wchodź – odparł, odsuwając się, by dziewczyna mogła wejść do mieszkania.
- Jest Rose?
- Jestem – odparła szatynka, podchodząc bliżej i witając się z Danielle przytuleniem. – Wejdziesz? Może chcesz się czegoś napić?
- Nie, nie trzeba. Mam do ciebie taką krótką sprawę do obgadania i już zmykam.
- Um, więc mów – uśmiechnęła się.
- Eleanor jest tak trochę – zaczęła, jednak przypomniało jej się, że nie jest sama z dziewczyną, więc przerwała szukając odpowiedniego słowa. – El, ma problem, więc pomyślałam, że mogłybyśmy urządzić babski wieczór, żeby ją od niego jakoś oderwać. Masz może ochotę?
- Pewnie! – odparła podekscytowana Rosalie. – Ale to nic poważnego, prawda?
- Właściwie to może lepiej opowiem ci później – powiedziała, spoglądając wymownie na blondyna.
- Rozumiem, nie jestem tu mile widziany. Już sobie idę – mówił chłopak, podnosząc ręce w geście obronnym, po czym opuścił przedpokój.
- To strasznie długa historia, Rose, ale jest poważna. El, pewnie wszystko ci sama opowie. Tylko problem w tym, że raczej nie będziemy same. Z tego co wiem to Pezz mieszka z dziewczynami z zespołu, ja aktualnie mieszkam u chłopaków, a Eleanor mieszka z Tommym, więc pomyślałam, żeby może wynająć gdzieś jakiś pokój i...
- Nie, przestań! Możemy przecież siedzieć u mnie. Niall na pewno i tak upierałby się, żeby wrócić na noc do domu, więc ja spędziłabym noc sama. Serio, wpadnijcie do mnie.
- Naprawdę? Myślałam, że Horan mieszka z tobą.
- Niestety nie. Wszystko wam opowiem. Trzeba coś zorganizować? Przekąski? Alkohol? – pytała Rosie, na co Danielle wybuchła śmiechem.
- Alkohol? Oj, tak. Dużo alkoholu, ale ja się tym zajmę.
- Mogę ci jeszcze jakoś pomóc?
- Jakbyś mogła to zadzwoń do Pezz, ja nie mam jej numeru.
- Jasne, zaraz się tym zajmę.
- W takim razie ja lecę wszystko załatwiać i wpadnę jakoś koło dziewiętnastej. Pasuje?
- Oczywiście. Więc do zobaczenia.
- Do zobaczenia – odparła Dani, opuszczając mieszkanie Smith.
***
Gdy kłótnia Louisa i Harry'ego się zakończyła Liam mógł w końcu odpocząć od kilku godzin wrzasków, które zakończyły się wyjściem Louisa z mieszkania. Musiał odpocząć i poważnie zastanowić się nad wszystkim. Co czuł do Harry'ego? Nie potrafił tego zidentyfikować. Jednak lepszym pytaniem byłoby: Czy on w ogóle coś do niego czuje? To właśnie nad tym powinien się zastanawiać. Styles był zaślepiony i to było widać. Okazywał swoją miłość na każdym kroku. Natomiast Lou? Czy on go w ogóle kochał? Pewnie tego się niedługo dowiemy.
***
Calder siedziała wygodnie na kanapie już od kilkunastu minut. W jej rękach ciągle spoczywał parujący kubek z herbatą, której nawet nie tknęła. Bała się... W sumie to chyba za mało powiedziane. Ona była wręcz przerażona.
- Skarbie, czy ty w końcu mi to wszystko wytłumaczysz? – odezwał się łagodnie Tommy, przez co z oczu Eleanor popłynęło kilka nowych łez, jednak gdy chłopak chciał się do niej przybliżyć i przytulić ją zapewniając, że będzie dobrze, ta powstrzymała go ruchem ręki.
- Po pierwsze chcę, żebyś wiedział, że strasznie mi na tobie zależy i nie chcę cię stracić...
- Wiesz, że mi na tobie też zależy.
- Nie przerywaj mi.
- Dobrze, przepraszam.
- Mimo wszystko chciałabym, żebyś został ze mną w tym mieszkaniu i żebyś nie miał mi za złe tego wszystkiego. Kocham cię, naprawdę. Pewnie już zawsze będę cię kochała, ale nie tak mocno, jak odczuwałam to kiedyś. To minęło. Nie w pełni, bo nadal jesteś dla mnie cholernie ważny, ale... Ja już nie potrafię – przerwała, pozwalając kolejnym łzom, spłynąć po jej policzkach. – Tommy, ja jestem w ciąży.
Nastąpiła chwila ciszy. Bardzo, bardzo długa chwila. Chłopak jakby zamarł. Wpatrzony w jeden punkt w podłodze, nawet nie potrafił podnieść wzroku i spojrzeć na brunetkę, która siedziała ze spuszczoną głową. Na początku szatyn się cieszył, ale powoli wszystko zaczęło do niego docierać. Już dawno nie odbywali ze sobą stosunku, co mogło oznaczać tylko jedno...
- To nie jest moje dziecko, prawda? – szepnął, spoglądając na dziewczynę, która jedynie pokiwała przecząco głową.
Nie odezwał się więcej, nie wiedział, co powinien teraz powiedzieć i czy w ogóle powinien się odzywać. Kochał ją. Jednak wiedział, że nie może jej teraz zarzucać zdrady. Nie po tym, kiedy dokładnie dwa miesiące temu ona wybaczyła mu taki występek. Nie mógł być tak bezduszny i krzyczeć na nią, gdy sam zrobił to, co ona wiele razy. Mimo tego iż bardzo starał się być teraz jak z kamienia, to z jego oczu powoli zaczęły wypływać łzy. Nie potrafił ich opanować.
- Co zamierzasz z tym zrobić? – zapytał cicho, gdy jego emocje powoli się uspokajały.
- Z czym? – zapytała zmieszana, podnosząc wzrok.
- Bo to jego dziecko, prawda? Dziecko Louisa?
- Tak – szepnęła.
- Powiesz mu?
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- Nie mogę zniszczyć mu życia. Cała kariera teraz nabiera tempa. Poza tym on jest z Harrym, ja jestem jedynie jego przyjaciółką.
- Przyjaciółką, z którą doszło do czegoś więcej.
- Byliśmy pijani.
- To nie ma znaczenia, El. On powinien wiedzieć.
- Nie, Tommy. Nie mogę. Robię to tylko dla jego dobra.
- Nie prawda. Robisz to dlatego, że boisz się odrzucenia. Boisz się tego, co on ci może powiedzieć. Nie mów tego głośno, ale przynajmniej przyznaj się przed samą sobą, El – powiedział pewnie, po czym wstał i ruszył na górę.
Chwilę później mogła usłyszeć trzask zamykanych drzwi. Czy on miał rację? Jednak nie miała czasu, żeby się o tym zastanowić, gdyż pod jej domem zaparkowało srebrne auto, z którego wysiadła Danielle. Calder westchnęła, po czym podniosła się z kanapy i zabierając torbę, którą sobie naszykowała, wyszła z mieszkania.
***
Harry siedział w salonie, czekając aż jego partner wróci do domu. Od czasu ich kłótni minęło naprawdę dużo czasu, jednak Tomlinson jeszcze nie wrócił, przez co Styles zaczynał się martwić. Wgapiał się w telewizor, sącząc chłodne już cappuccino, które miało jakoś ukoić to, jak się czuł. Winny. To przecież on zaczął kłótnie, która tak naprawdę nie miała sensu. Winny. To on nie ustąpił, wiedząc, że nie ma racji. Winny. To on nie zatrzymał Louisa przed wyjściem. Dlaczego? Tylko dlatego, że honor mu na to nie pozwolił. Mimo wszystko wiedział, że go kocha i nie chciałby go stracić przez swoją głupotę. Niestety zmęczenie powoli dawało się we znaki. Zerkając raz na drzwi, a raz na ekran telewizora,\ w końcu zasnął, nie słysząc jak ktoś wchodzi do środka.
***
Dziewczyny przez pół nocy oglądały filmy, chociaż bardziej skupione były na rozmowie niż na nich. Zbliżyły się do siebie. Przez te kilka godzin wspierały się, rozmawiały, zdradzały sekrety i śmiały się na przemian. To niesamowite, że tak szybko się ze sobą zżyły.
Eleanor przebudziła się najwcześniej ze wszystkich. Wzięła prysznic i założyła na siebie świeże ubrania, po czym wygrzebała z torebki karteczki samoprzylepne.
Posłuchałam was, mam nadzieję, że będziecie szczęśliwe. Idę do Paula, muszę skończyć z tym wszystkim. Gdy przyjadę opowiem wam o wszystkim.
Kocham,
El. xo
Przykleiła karteczkę do stolika i zabierając jedynie torebkę, ruszyła do wyjścia z mieszkania. Miała złe przeczucia, co do rozmowy z menagerem, jednak wiedziała, że postąpi słusznie.
***
Louis nie mógł spać. Dręczyły go przemyślenia. Wiedział, co powinien zrobić, ale nie chciał nikogo zranić swoją decyzją. Nagle zdał sobie sprawę z tego, czego teraz potrzebuje. Musiał się wygadać i może wreszcie wyznać prawdę o wszystkim. Szybko podniósł się z łóżka i wziął telefon, wybierając odpowiedni numer. Z szerokim uśmiechem rozpoczął połączenie jednak westchnął głęboko, gdy zamiast sygnału usłyszał pocztę głosową. Wyłączony. Świetnie. Nie zważając na nic, sądził, że po prostu musi teraz porozmawiać akurat z nią, za wszelką cenę. Założył ciemne dżinsy i kremowy sweter wkładany przez głowę, po czym zbiegł na dół, gdzie założył buty oraz kurtkę i wyszedł z domu. Po kilku minutach dojechał pod dom brunetki, stanął pod drzwiami i zapukał w nie kilka razy. Chwilę później w progu stanął Tommy przyglądając się uważnie chłopakowi.
- Jest może El? – zapytał Louis, uśmiechając się delikatnie.
- Nie, wyszła – odparł głosem wypranym z emocji.
- A nie wiesz dokąd poszła?
- Nie mam pojęcia.
- Tom? Wszystko w porządku?
- Nie, nic nie jest w porządku – odparł, zamykając drzwi, co zdziwiło Tomlinsona.
Nigdy nie zachowywał się tak dziwnie i tak... chłodno. Co mogło się stać? Jedyną osobą, która mogła mimo wszystko ściągnąć brunetkę był menager i gdy tylko Louis to sobie uświadomił, szybko wślizgnął się do samochodu i ruszył w odpowiednią stronę. Kilka minut później szatyn wchodził już do pokaźnej wielkości budynku i wjechał windą na piętro numer cztery. Gdy tylko wyszedł z windy, usłyszał stłumione krzyki, na co zmarszczył brwi. Szedł w kierunku gabinetu Paula i im bliżej był, tym bardziej uświadamiał sobie fakt, że to stamtąd dobiegają krzyki.
- Zrozum, że nie mogę tego dłużej ciągnąć! – usłyszał znany głos.
- Musisz! Podpisałaś umowę! Nie pozwolę ci z niej zrezygnować! Zbankrutujesz jeżeli teraz ją zerwiesz! Pociągnę na ciebie wszystkie koszty!
- Nie! Przeczytaj umowę! Mam prawo odejść wcześniej jeżeli mam jakiś poważny powód! Poza tym w sądzie większość osób stanęłaby za mną, a nie za tobą!
- Masz taki wspaniały powód?! Więc przedstaw go!
- Jestem w ciąży, idioto! Zrozumiałeś?! W C I Ą Ż Y to koniec!
Głos był coraz wyraźniejszy i Louis zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że nie powinien tam stać, jednak nie mógł się powstrzymać. Po chwili drzwi otworzyły się z impetem, a przed szatynem stanęła zapłakana i niesamowicie zdziwiona, a także przerażona Calder.
- L... Lo... Louis? – jąkała się, zasłaniając usta dłonią.
______________________________________________
Joł! No co tam u was? Jak w szkole? Jak weekend?
Tak, żeby wam go umilić daję wam rozdzialik. Co sądzicie?
Mamy wielkie obroty i w sumie najbardziej poświęciłam ten rozdział Eleanor, bo musiałam wam wszystko wyjaśnić. Spodziewaliście się ciąży. A co z chorobą? Ktokolwiek przewidywał?
Czekam na wasze opinię i oczywiście informuję, że kolejny rozdział będzie za dwa tygodnie, gdyż za tydzień pojawi się Peril. Ode mnie to tyle.
Pozdrawiam!
Świeeeeeeeeetny!
OdpowiedzUsuńPo prostu PER-FECT!
Zaskoczyłaś mnie tym, że El jest w ciąży z Lou.
Ale choroby kompletnie się nie spodziewałam.
Jestem ciekawa co będzie dalej :)
Czekam na następny! ;*
Hej! Ja nie wytrzymam dwóch tygodni :) Nie mogę się doczekać kolejnego xx
OdpowiedzUsuńCudowny *,*
OdpowiedzUsuńBoże... Kto wszedł do ich domu, gdy Harry usnął przed telewizorem? I nie mogę się doczekać reakcji Lou na ciążę El =*
OdpowiedzUsuńKieeedy nowy??? :)
OdpowiedzUsuńNapisałam po prawej stronie - 16.11.2013r. x
UsuńPrzepraszam, że nie zauważyłam, ale jestem na telefonie i w szablonie mobilnym nie widzę tych wszystkich elementów szablonu na komputerze :) Ps. Już nie mogę się doczekać nexta :)
OdpowiedzUsuńNic się nie stało. :)
UsuńCieszę się, że aż tak Cię zainteresowałam. x
Kobieto jednym słowem. Zajebiste. Dosłownie. Świetnie piszesz na prawdę. No to teraz to mi tylko pozostaje czekać do 16 listopada c: Już nie umiem się doczekać :)
OdpowiedzUsuńhttp://i-hate-world-i-hate-him.blogspot.com/
Jejciu to jest genialne! *.*
OdpowiedzUsuńPisz szybko kolejny odcinek :*
Zapraszam do mnie ;))
http://everythingaroundyouisnotreallynormal.blogspot.com/
Ktoś tu ma talent *_*.
OdpowiedzUsuńKochanie jesteś naprawdę świetna w tym pisaniu.To jak opisujesz uczucia bohaterów i te wszystkie wydarzenia robią naprawdę ogromne wrażenie.Wszyscy tutaj zgromadzeni czekamy na ciąg dalszy,który mam nadzieję pojawi się jak najprędzej <3
+
zapraszam do siebie.
http://please-stay-strong.blogspot.com/
Będzie dzisiaj nowy? <3
OdpowiedzUsuńWłaśnie go przepisuję, więc mam nadzieję, że jeszcze dziś uda mi się dodać. :) x
UsuńBędę sprawdzać co kilka minut :)
Usuńświetne *.* pisz dalej. possible-fanfiction.blogspot.com
OdpowiedzUsuńA mniej więcej o której godzinie pojawi się 9? :)
OdpowiedzUsuńZostał mi już tylko kawałek, więc podejrzewam, że do 17:30 powinien się pojawić.
UsuńPrzepraszam za opóźnienie. x
Nie przepraszaj :) Na coś tak wspaniałego warto zaczekać :)
Usuń